czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 3

Bez zbędnych przeciągnięć wklejam kolejny rozdział (a raczej 2)
^^Sfora^^ 



Miesiąc wcześniej, Los Angeles, wieczór

Lubił wałęsać się po takich zaułkach, zwłaszcza nocą. To otoczenie pasowało do niego jak ulał, bo kto zwróci uwagę na bezpańskiego kundla grzebiącego w śmietniku. Nauczył się już, że bycie kundlem nie jest takie złe, wiele razy korzystał ze swojej psiej formy w swoich zadaniach pod przykrywką. Teraz wałęsał się bez celu po ciemnych zaułkach LA i zastanawiał co ma ze sobą zrobić, jutro zaczyna nowe zadanie i powinien się wyspać, ale nie może zasnąć. Przez cały dzień coś nie dawało mu spokoju, jakby coś go pchało właśnie w to miejsce. Przysiadł obok wielkiego kontenera na śmieci i nasłuchiwał. Bywał tu wiele razy, ale dzisiaj było coś w tym miejscu dziwnego, zazwyczaj spotykał tu inne bezpańskie psy, nie był pewny ile z nich było zmiennymi, a ile to zwykłe psy, ale zawsze kręciło się tu ich dość sporo. Jest to świetna miejscówka, tyły jednej z najlepszych restauracji w mieście, nie jest to żadna ekskluzywna knajpka, ale żarcie mają przepyszne, no i serwują też wyśmienite placki z owocami i bitą śmietaną. Nagle usłyszał jak na pobliskiej drodze zatrzymuje się jakieś auto, wyjrzał tam i zobaczył białego wana, który stał w poprzek ulicy, jego boczne przesuwane drzwi były otwarte, widział w środku dwóch zamaskowanych mężczyzn, za kierownicą siedział trzeci. W pierwszym odruchu chciał uciec, ale gdy zobaczył, że nadjeżdża kolejne auto został. Widział jak osobówka zatrzymuje się przed Wanem, a trzej zamaskowani goście próbują wyszarpać kierowcę na zewnątrz, tamten wyciągną broń i postrzelił jednego z napastników w ramie, w tym samym momencie dołączył do nich czwarty zamaskowany mężczyzna uzbrojony w pistolet. Nie mógł na to patrzeć, ruszył do boju z całą furią jaka w nim narosła rzucił się na gościa z pistoletem wbijając swoje ostre kły w prawe przedramię napastnika. Kontem oka widział, że kierowca zmienił się w Pit Bulla i walczy z dwoma bandziorami, czwarty leżał już nieprzytomny na ziemi. Razem udało im się powalić wszystkich czterech mężczyzn. Deeks rozejrzał się i zobaczył, że kierowca już się odmienił, podszedł do niego aby upewnić się, że jest cały. Ten spojrzał na niego i tylko uśmiechnął się z wdzięcznością, potem wstał i wyciągną komórkę i zaczął wybierać numer swojej szefowej. Marty widząc, że wszystko z młodym mężczyzną w porządku postanowił się wycofać na swoje miejsce, gdy skręcał w swój zaułek usłyszał jeszcze część rozmowy.
- Hetty, tu Dominic, potrzebuję pomocy – powiedział do telefonu młody mężczyzna.
Usłyszawszy to imię, Hetty, przystaną jeszcze na chwilę, zastanawiał się czy to ta sama osoba którą poznał będąc jeszcze w akademii.

Dzień dzisiejszy, Los Angeles
Siedział w areszcie po tym jak wdał się w bójkę z Demarco Wiliamsem przed klubem. Specjalnie wezwał policję, aby pozbyć się konkurenta i pociągnąć dalej zadanie, które przydzielił mu kapitan. Nie spodziewał się jednak tego co właśnie się stało, oto stała przed nim agentka Henrietta Lang, zwana przez wszystkich po prostu Hetty. Dowiedział się właśnie, że gość z którym się bił to tak naprawdę agent NCIS Sam Hanna, pracujący, tak jak on, pod przykrywką.
- Agent specjalny Sam Hanna, NCIS – zaczęła prezentację Hetty, wskazując na agenta.
- Detektyw Marty Deeks, LAPD – tu wskazała na niego.
Ta kobieta zawsze wzbudzała w nim jakieś dziwne uczucie, mieszankę strachu i podziwu, od kiedy poznał ją te 10 lat temu jeszcze w akademii policyjnej. Pamięta ich pierwsze spotkanie jakby to było wczoraj. 

Flashback:
Dzień był jak zawsze słoneczny i dość ciepły, choć był już grudzień. Właśnie zaczęła się przerwa świąteczna i większość kadetów wyjechała do lub z rodzinami na święta. Tylko nieliczni postanowili zostać w akademii. Jednymi z takich osób był Marty Deeks i Tony DiNozzo, postanowili spędzić święta razem. Od czasu gdy odkryli przed sobą swoje zwierzęce postacie stali się sobie bliscy, jak bracia, jeden za drugim skoczył by w ogień. Myśleli, że ten dzień minie im na powtarzaniu materiałów z zajęć, ćwiczeniach sprawnościowych i wyjściu wieczorem gdzieś na miasto, jednak nie mieli pojęcia, że coś pokrzyżuje ich plany.
Podczas gdy Tony i Marty planowali swój dzień, komendant Daren Thompson odbywał rozmowę z dwoma agentkami NCIS, które prowadziły sprawę śmierci sierżanta Gordona Boldwina. Ostatnią osobą, która widziała Boldwina żywego był kadet Max Austin.
- Z tego co mi wiadomo kadet Austin cały czas był w akademiku – oświadczył komendant.
- Świadkowie widzieli go jak wczoraj wieczorem, około 8.00, wychodził z sierżantem Boldwinem z kafejki internetowej galerii Forum –odparła rzeczowo agentka Shepard.
- Czy mogłybyśmy zamienić z nim kilka słów? – zapytała agentka Lang.
W tym samym czasie Deeks i DiNozzo przeglądali swoje notatki i powtarzali materiał, nie byli jakimiś kujonami jednak zdawali sobie sprawę, że jeśli chcą być dobrymi policjantami muszą przyłożyć się do nauki i opanować cały materiał.
- Nie mogę znaleźć notatek z ostatnich zajęć – skarżył się Deeks, przekopując stos papierów na swoim biurku – pożyczysz mi swoje? – zwrócił się do przyjaciela.
- Pożyczyłem ci je przedwczoraj i jeszcze mi ich nie oddałeś – stwierdził Tony – Nie dziwie się, że nie umiesz nic znaleźć w tym bałaganie  – dodał jeszcze patrząc na bałagan jaki panował w pokoju po stronie Deeksa.
- To nie jest bałagan tylko artystyczny nieład i potrafię znaleźć w nim wszystko – oburzył się Marty.
- Taa wszystko oprócz tego czego właśnie szukasz – droczył się z nim DiNozzo – a jeśli nie oddasz mi moich notatek to ci się oberwie.
- O już wiem! – wykrzykną Deeks w nagłym olśnieniu – Pożyczyłem je Maxsowi.
- Że jak proszę? Pożyczyłeś moje notatki Maxsowi Austinowi?! – zdenerwował się Tony.
- Eee no tak Austinowi, a znasz jakiegoś innego Maxa?
- Marty Deeks!! Czyś ty oszalał! – zaczął się wkurzać DiNozzo – Przecież wiesz, że Austin buja w obłokach i wszystko gubi. Jeśli nie odzyskamy tych notatek to ci głowę urwę. A teraz choć – mówiąc to pociągnął przyjaciela w stronę drzwi.
Zatrzymali się dwa pokoje dalej i już mieli zapukać gdy zobaczyli zbliżającego się do nich komendanta Thompsona z dwiema kobietami za nim. Było można zauważyć pewność siebie emanującą z obu pań, było w nich coś co mówiło, że lepiej z nimi nie zadzierać.
- Kadet DiNozzo, kadet Deeks miło panów widzieć na nogach o 9 rano – przywitał ich komendant – Jednak o ile wiem nie jest to wasz pokój.
- Nie my tylko… - zaczął Deeks.
- Max, znaczy kadet Austin ma moje notatki i chcieliśmy je odebrać – dokończył DiNozzo.
Komendant Daren Thompson był dość opiekuńczy w stosunku do swoich kadetów, nie znaczyło to jednak, że jest pobłażliwy. Był twardy i miał swoje zasady, nie tolerował lenistwa i chuligaństwa. Dla wielu kadetów był wzorem godnym naśladowania. Dlatego też był zadowolony, że jego dwaj najlepsi kadeci przykładają się do nauki.
Cała piątka weszła do pokoju Austina, najpierw komendant, potem agentki NIS za nimi do pokoju weszli Tony i Marty, którzy nadal nie mieli pojęcia o co tu chodzi i co to za kobiety. To co zobaczyli w pokoju wszystkim zmroziło krew w żyłach. Kadet Austin powiesił się. W pokoju znaleziono odręcznie napisany list w którym Max przyznaje się do zamordowania sierżanta Boldwina, wyjaśniał w nim, że był to wypadek, pokłócili się o pewne sprawy, a że obaj byli już nieco pijani nie panowali do końca nad sobą. Boldwin wyciągną broń, zaczęli się szamotać, broń wystrzeliła, Boldwin umarł na miejscu. Austin nie mógł się pogodzić z tym, że zabił przyjaciela i odebrał sobie życie. 
- Przepraszam! – Tony właśnie biegł za Hetty – Agentko Lang! Pewnie mnie pani nie pamięta…
- Oczywiście, że pana pamiętam, panie DiNozzo. Spotkaliśmy się przed pokojem pana Austina – przerwała mu Hetty.
- Eee tak, chciałem tylko się dowiedzieć czy jest jakaś szansa na odzyskanie moich notatek. Były w pokoju Maxa, a panie zabrały wszystkie rzeczy kadeta Austina.
- Wszystko co znajdowało się w pokoju kadeta Austina jest teraz w posiadaniu agentki Shepard i służy jako dowody w sprawie – wyjaśniła spokojnie agentka Lang.
- Te notatki naprawdę są mi potrzebne – przekonywał DiNozzo.
- Dobrze więc. Może pan i pański przyjaciel zechcecie nam pomóc w przeglądaniu dowodów? – zapytała Hetty.
- My? Ale my jesteśmy tylko kadetami. Nawet nie zdaliśmy jeszcze testów – Tonego zdziwiła nieco ta propozycja.
- Och proszę się o to nie martwić, ja się wszystkim zajmę – oświadczyła Hetty i ruszyła w stronę tymczasowego biura w akademii – Idzie pan? – zawołała jeszcze za DiNozzem, który nadal stał w tym samym miejscu.
Gdy Hetty i Tony weszli do pokoju służącego jako biuro w środku zastali agentkę Shepard i Deeksa przeglądających już zebrane dowody.
- Widzę moja droga, że wpadłyśmy na ten sam pomysł – zwróciła się Hetty do Jenny.
- Tak, na to wygląda Hetty – odpowiedziała Shepard i posłała swojej partnerce porozumiewawczy uśmiech widząc jak sprawnie idzie młodym kadetom przeglądanie wszystkich dowodów.
W dalszym dochodzeniu prowadzonym przez NIS i LAPD potwierdziły się słowa z listu, jednak wyszło również na jaw, że kadet Austin i sierżant Boldwin handlowali narkotykami. Sprawa została zamknięta.

Później tego samego dnia, pokój DiNozza i Deeksa:
- One są zmiennokształtne – rzucił nagle ni z tego ni z owego Tony.
- Kto? – zainteresował się Marty.
- No te dwie agentki NIS. Są zmiennokształtne, to psy – wyjaśnił DiNozzo.
- Też tak sądzę, ale skąd wiesz, że to psy? – dopytywał Deeks.
- Jestem kotem, zapomniałeś – powiedział Tony – Koty potrafią wyczuć psy.
- Mnie też od razu wyczułeś? – zainteresował się Deeks.
- Od razu coś mi tu psem zajeżdżało – wyszczerzył się DiNozzo.
- Hej! Ja nie śmierdzę! – oburzył się Deeks i posłał w stronę przyjaciela poduszkę, która walnęła Tonego w głowę.
- Osz ty, poduszką mnie będziesz atakował – DiNozzo od razu odpowiedział na atak i  tak zaczęła się wojna na poduszki.
End Flashback

Była umówiona już na spotkanie, jednak najpierw musiała zadzwonić. Wybrała więc znajomy numer i czekała aż osoba po drugiej stronie odbierze.
/- Shepard słucham – odezwała kobieta po drugiej stronie
- Witaj moja droga – odparła Hetty – dzwonię aby przekazać ci pewną wiadomość. Zatrudniłam dziś oficera łącznikowego z LAPD.
/- Nie wiedziałam, że OSP potrzebuje łącznika z policją, Hetty – zainteresowała się pani dyrektor./
- To nasz stary znajomy, Jenny. Detektyw Marty Deeks – odparła bez ogródek Lang – Miałam nadzieję zwerbować go do NCIS jednak on wolał zostać w policji, a szkoda, ma zadatki na wspaniałego agenta.
/- Dobrze niech będzie, zatwierdzam twoją decyzję – poddała się Jen – Do zobaczenia Hetty – pożegnała się i rozłączyła się./
Sprawa załatwiona, teraz musi jeszcze zdobyć podpis detektywa Deeksa.
W tym samym czasie, mały bar w centrum Los Angeles:
Czuł się naprawdę dziwnie siedząc w tym barze i czekając na pannę Lang, zastanawiał się czy nadal jest agentką, nie wiedział czego może ona od niego chcieć. Dostał już po uszach od kapitana nie miał ochoty wysłuchiwać jeszcze kazania od agentki NCIS, czy kim tam teraz jest.
- Detektywie Deeks – usłyszał jej głos dobiegający z wejścia, odwrócił głowę w jej stronę.
- Hetty, która nie ma nazwiska – odpowiedział, nadal nie wiedział dlaczego chciała się z nim spotkać.
- Lang, Hetty Lang – przypomniała młodemu detektywowi swoje nazwisko.
- Co pani zamówić panno Lang – starał się zachować spokój, choć w środku cały dygotał.
- Już piłam herbatę – oświadczyła Hetty – Jestem panną, ale wole samo Hetty.
- Dobrze – zgodził się Deeks.
- Twój szef cię obsztorcował – stwierdziła bez ogródek Hetty.
- Skąd wiesz? – zaciekawił się Marty, ta kobieta nadal jest przerażająca. Skąd ona bierze te informację?
- Doświadczyłam tego samego – oświadczyła Hetty – Mój szef uważa, że potrzebny nam oficer łącznikowy z policją w Los Angeles, a twój szef uważa to za dobry pomysł.
- Nie potrzebujecie oficera łącznikowego – stwierdził Deeks.
- Zgadzam się – odparła Hetty – Powiedziałam, że już go mamy – mówiąc to przesunęła w jego stronę papiery. Zdziwiły go jej słowa, wziął więc dokumenty i zaczął je przeglądać. Po karku przebiegł mu zimny dreszcz.
- Kim wy jesteście – odezwał się w końcu, nie miał pojęcia o co tu chodzi – Skąd macie te informację? – próbował dociekać – Brakuje tylko… - nie dokończył, Hetty podała mu swoje wieczne pióro. Jeszcze przez moment się zawahał, poczym tylko się uśmiechnął i złożył potrzebny podpis. Może jednak ten dzień nie był taki zły.



Pół roku później:


Pół roku, minęło całe pół roku. Gibbs nadal nie mógł rozgryźć swojego SFA, podobno był zmiennokształtny, ale ani razu się nie przemienił, choć miał wiele okazji aby pokazać swoją zwierzęcą ostać. Kate, Ziva i Tim próbowali nawet go sprowokować, ale to też nic nie dało. Cała ta sytuacja denerwowała Jethra, ale nic nie mógł zrobić, z niewiadomych mu powodów dyrektor Shepard bardzo lubiła agenta DiNozza, co właściwie jeszcze bardziej grało mu na nerwach. Nie może go wywalić z zespołu, bo nie ma żadnych niedociągnięć w pracy DiNozza, pomimo, namacalnej wręcz, niechęci reszty zespołu stara się wywiązywać ze swoich obowiązków, choć Gibbs zasypuje go ogromem papierkowej roboty, która teoretycznie powinna zostać rozdzielona na cały zespół. Jethro spodziewał się, że młody agent szybko skapituluje, czytając jego akta wywnioskował, że dzieciak szybko się poddaje i idzie dalej, jednak teraz nie odpuszcza. Musiał to z kimś skonsultować… musi szczerze porozmawiać z Jen…
***
- Jethro jak miło, że wpadłeś – Jenny powitała Gibbsa w swoim biurze – Ale nucz się wreszcie pukać.
- Musze wiedzieć kim jest DiNozzo – rzucił tylko Gibbs.
- Więc jeszcze się nie dowiedziałeś w co zamienia się agent DiNozzo – zauważyła dyrektorka.
- Ty w ogóle wiesz w co on się przemienia? – zapytał Jethro.
- Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedziała zgodnie z prawdą Shepard – Wiem tylko, że na pewno jest zmiennokształtny i tyle.
- Może jest kundlem? – drążył dalej Gibbs.
- Mało prawdopodobne, Diana DiNozzo była zmiennokształtna, DiNozzo Senior również jest zmiennokształtny. Nie czytałeś jego akt Jethro? – zaciekawiła się Jenny.
- Nie wdrażałem się w nie tak głęboko – stwierdził Gibbs - Może pani DiNozzo miała zwyczajnego kochanka o którym mąż nie wiedział – zasugerował jeszcze.
- Możliwe, wszystko jest możliwe – zastanowiła się dyrektorka – Jedyny sposób aby się tego dowiedzieć to wyciągnięcie tej informacji z niego.
- A jego rodzice? – Gibbs zadał kolejne pytanie – przecież muszą wiedzieć w co zmienia się ich syn.
- Jego matka zmarła gdy miał osiem lat, a z Seniorem nie miał kontaktu od kiedy skończył 11 lat i został wysłany do szkoły z internatem – wyjaśniła spokojnie Jenny – Jest jeszcze lekarka, przyjaciółka jego matki, była i chyba nadal jest jego lekarzem pierwszego kontaktu. Ale z pewnością nie zdradzi tajemnicy lekarskiej.
- Czyli muszę go przycisnąć – stwierdził Gibbs, kierując się do wyjścia.
- Myślałam, że chcesz się go pozbyć – powiedziała jeszcze Shepard.
- Najpierw dowiem się kim on jest – stwierdził Gibbs, poczym wyszedł z gabinetu dyrektorki.
***
- Mam tego dość! – żalił się Tony. Korzystając z chwili spokoju i z faktu, że Gibbs zniknął w gabinecie pani dyrektor, Ziva i Kate urządzają sobie mały sparing na siłowni, a Tim znów siedzi u Abby, mógł zadzwonić do przyjaciela z Los Angeles.
/- Daj spokój, Tony – odpowiedział mu Deeks – Nie może być aż tak źle./
- Jestem kotem w budynku pełnym psów – stwierdził Tony, powiedział to tak cicho, że Marty ledwo go dosłyszał.
/- Pamiętaj o złożonej obietnicy – przypomniał przyjacielowi Deeks – Masz tam wytrzymać więcej niż dwa lata./
- Przypominam ci stary, że spędziłem już w NCIS dwa lata, rok w Norfolk, a potem rok na Ronaldzie Reaganie – oświecił kumpla DiNozzo.
/- To się nie liczy dwa lata w JEDNYM MIEJSCU – podkreślił Deeks./
- Spędziłem rok na otwartym oceanie! – Tony prawie krzyknął do telefonu – Wiesz co to za męczarnia dla kota? – dodał już ciszej. Pomimo, że była dość wczesna godzina i biuro nie roiło się jeszcze od agentów Tony wolał dmuchać na zimne, lepiej żeby nikt nie dowiedział się kim jest.
/- Och biedaku jak ja ci współczuje – powiedział znudzony Deeks, znał tą śpiewkę, wysłuchiwał żalów przyjaciela przy każdej okazji gdy się kontaktowali odkąd ten wylądował na okręcie – Dobrze wiedziałeś, że kiedyś się to może stać w końcu pracujesz dla NCIS./
- Dobra, dobra skończ już – Tony uspokajał Deeksa, który już się nakręcał – Wiem, że lubisz gadać, więc opowiadaj co u ciebie. Jak ci idzie łącznikowanie?
/- Próbuje się dopasować, ale wiesz, że zawsze opornie mi to idzie – odparł szczerze Marty – Oni wszyscy są rasowi tutaj. Nawet ich techniczny i analityk są rasowi. A Hetty mnie przeraża, ona chyba wie kim jestem./
- Taa ty przynajmniej jesteś psem – zauważył DiNozzo.
/- Niby tak, ale nadal odstaje od reszty – przyznał Deeks – Ok. muszę już kończyć, chyba mamy jakąś sprawę./
Nie minęło dziesięć minut, a z biura pani dyrektor wyszedł Gibbs. Tony wiedział, że ta rozmowa dotyczyła jego osoby, zauważył, że szef przeglądał po raz kolejny jego akta wczoraj wieczorem, poza tym miał jeszcze koci słuch. Wystarczyło mu pięć minut uważnego nasłuchiwania, aby przekonać się, że Gibbs chciał wyciągnąć od  dyrektor Shepard informacje w co on się zamienia, na szczęście pani dyrektor tego nie wiedziała. Nie miał czasu jednak aby zastanawiać się nad tym co dzieje się w głowie agenta Gibbsa, gdyż w przestrzeni biurowej pojawiły się już Kate i Ziva, a chwilę później przyszedł i McGee. Całe przedpołudnie spędzili nad zaległymi aktami, które trzeba było w końcu uzupełnić, jak zawsze Tonemu dostał się największy stos, nie protestował, już nie, wiedział, że to nie ma sensu. Przez całe pół roku zastanawiał się kiedy Gibbs w końcu go wywali z zespołu, od początku przecież było widać, że nikt go tu nie chce. Gdyby Gibbs go wywalił Marty nie mógłby mu zarzucić, że złamał złożoną obietnicę. Nagle telefon na biurku Gibbsa się rozdzwonił, ten podniósł słuchawkę wysłuchał osobę po drugiej stronie po czym odłożył słuchawkę.
- Mamy sprawę – oświadczył – Zbierajcie się. No już – ponaglił swoich ludzi Jethro.